Mario Andretti jest jednym z najwybitniejszych postaci Amerykańskiego motosportu. Urodzony we Włoszech kierowca odnosił liczne sukcesy w Formule 1, IndyCar, NASCAR a także w wyścigach długodystansowych. Niezależnie od pojazdu, którym dysponował, zawsze prezentował konkurencyjne osiągi. Był mistrzem jazdy po asfalcie, a na ziemnych owalach nie miał sobie równych. Jest jednak jeden wyścig, w którym zwycięstwo wciąż wymykało mu się z rąk. Mario Andretti tylko raz wygrał Indianapolis 500, a miał ku temu sporo okazji. Co więcej, już nigdy więcej żaden Andretti nie stanął na Victory Line. Najpierw syn, a później także i wnuk Mistrza Świata Formuły 1 z 1978 roku musieli przełknąć gorycz porażki. Widzowie i komentatorzy coraz częściej zaczęli mówić o klątwie Andrettich. Czy w tym roku Marco Andrettiemu uda się przełamać złą passę?
Przyszła gwiazda Indy 500
Mario Andretti po raz pierwszy wystartował w Indianapolis w 1965 roku. W kwalifikacjach zajął doskonałe, czwarte miejsce. W wyścigu poradził sobie jeszcze lepiej, dojeżdżając na trzecim miejscu, za Jimem Clarkiem i Parnellim Jonesem. Po wyścigu otrzymał w pełni zasłużony tytuł Debiutanta Roku.
Andretti wydawał się być przyszłą gwiazdą wyścigów IndyCar, co potwierdził w kolejnym sezonie. Uzyskując średnią prędkość na poziomie niemal 267 km/h zapewnił sobie pierwsze w karierze pole position do Indianapolis 500. Jednakże, o wyniku w wyścigach samochodowych decydują nie tylko umiejętności zawodnika, ale również osiągi maszyny. A ta okazała się zawodna. Andretti przejechał zaledwie 27 okrążeń, nim musiał zakończyć swój udział w rywalizacji z powodu awarii zaworu. Kolejny rok przyniósł Andrettiemu kolejne pole position i...kolejne rozczarowanie. Problemy techniczne w początkowej fazie wyścigu pogrzebały szanse na dobry wynik, a niedokręcone koło uniemożliwiło nawet dotarcie do mety.
Jedyne zwycięstwo
W 1969 roku Mario Andretti stoczył zacięty pojedynek o zwycięstwo z legendarnym A.J. Foytem. Foyt ruszał z pole position i kilkukrotnie wymieniał się z Andrettim prowadzeniem w tym wyścigu. Wkrótce jednak zostawił Włoskiego imigranta za swoimi plecami. Silnik w bolidzie Andrettiego zaczął się przegrzewać. Podobnych problemów doświadczyli także inni zawodnicy korzystający z jednostek napędowych Forda. Andretti musiał zwolnić, a Foyt powiększał swoją przewagę.
Sytuacja zmieniła się na 99 okrążeniu. Teksańczyk został zmuszony do zjazdu do alei serwisowej z powodu awarii kolektora. Naprawa zajęła 20 minut i pogrzebała jego szanse na zwycięstwo. Andretti wysunął się na czoło i zdominował drugą połowę wyścigu. Mimo przegrzewającego się silnika, poddającego się sprzęgła, niskiego poziomu oleju w skrzyni biegów i potrącenia mechanika Mario Andretti jako pierwszy ujrzał flagę w czarno-białą szachownicę. Drugi na mecie Dan Gurney stracił do niego aż 2 minuty i 13 sekund (zdublowani zawodnicy mieli wówczas możliwość przejechania pełnego dystansu). 29-letni Andretti odniósł swoje pierwsze zwycięstwo w Indianapolis 500. Zawodnik z pewnością marzył o dołączeniu do grona największych legend owalu w stanie Indiana. Pragnął wyrównać, a może i pobić rekordową liczbę trzech zwycięstw. Jednak los już nigdy nie stanął po jego stronie.
Zła passa
Przez kolejne lata fortuna nie sprzyjała Andrettiemu. Mimo dobrych osiągów w treningach i kwalifikacjach, z powodu problemów technicznych kierowca nie miał szans przekuć swoich osiągów na końcowy sukces. W 1973 roku silnik w jego bolidzie poddał się już po 4. okrążeniach. Rok później wytrzymał zaledwie 2 kółka owalu w Indianapolis.
Kierowca odnosił co prawda liczne sukcesy zarówno na krajowym podwórku jak i na arenie międzynarodowej. W Indy 500 wciąż jednak dosięgały go problemy techniczne, przez co zawodnik rzadko kiedy miał w ogóle szansę ujrzeć flagę w czarno białą szachownicę.
Zwycięzca przez 4 miesiące
Rok 1981 zaowocował jednym z najbardziej kontrowersyjnych rozstrzygnięć w całej, liczącej ponad 100 lat, historii wyścigu w Indianapolis. Mario Andretti łączący wówczas starty w IndyCar z rywalizacją w Formule 1 rozpoczynał wyścig z 32. pozycji. Tak odległa lokata spowodowana była opuszczeniem przez Amerykanina pierwszego tygodnia kwalifikacji, które kolidowały z Grand Prix Belgii.
Mimo niekorzystnej pozycji startowej Andretti sukcesywnie przebijał się do przodu wychodząc na prowadzenie w 3/4 zaplanowanego dystansu. W trakcie neutralizacji na 148 okrążeniu Andretti, oraz jego główny rywal, Bobby Unser, zjechali do alei serwisowej. Mechanicy Unsera szybciej uporali się z serwisem swojego zawodnika, dzięki czemu ten wyszedł na prowadzenie. Podczas, gdy obydwaj kierowcy powracali na tor, doszło do nietypowej sytuacji. Bobby Unser, jadący drogą wyjazdową z alei serwisowej, wyprzedził 14 znajdujących się na torze bolidów. Andretti popełnił podobne wykroczenie, lecz na dużo mniejszą skalę wyprzedzając dwa pojazdy.
Podążający za Unserem Andretti widział incydent z udziałem kierowcy z Kolorado i zgłosił go sędziom. Jednakże żaden ze znajdujących się na torze marshali nie widział tego manewru. Na prowadzeniu znalazł się Gordon Johncock, który jednak odpadł z powodu awarii. Jako pierwszy na linię mety wjechał Bobby Unser pokonując Mario Andrettiego.
W nocy po wyścigu sędziowie przeanalizowali nagrania i postanowili ukarać Unsera cofnięciem o jedną pozycję. Na pierwsze miejsce awansował Mario Andretti. Zespół Penske, w którego barwach jechał Unser, złożył protest, lecz został on odrzucony. Ekipa odwołała się do Organu Apelacyjnego USAC. 9 października sędziowie postanowili przywrócić zwycięstwo Bobby'emu Unserowi nakładając na niego jednak wysoką karę finansową. Zniesmaczony całą sytuacją Unser postanowił schować swój wyścigowy kombinezon do szafy. Andretti stracił przyznany mu wcześniej triumf, postanowił jednak zachować otrzymane wówczas trofea.
W oczekiwaniu na rewanż
Mario Andretti nie rezygnował z walki o drugie zwycięstwo w Indianapolis, lecz na jego drodze stawało wciąż wiele przeciwności. W 1982 roku zawodnik odpadł w karambolu, do jakiego doszło jeszcze na okrążeniu formującym. Ruszający z drugiej pozycji debiutant, Kevin Coogan, wpadł w poślizg i uderzył w bolid A.J. Foyta. ruszący z czwartej pozycji Andretti nie zdołał ominąć rozbitych maszyn i nie miał szansy nawet wystartować w wyścigu.
Dwa lata później Andretti był o włos od pole position. Kierowca przejechał rewelacyjne trzy okrążenia, lecz na wyjściu z ostatniego zakrętu w jego bolidzie zgasł silnik. Amerykanin musiał zadowolić się startem z drugiej linii. Wyścig również nie potoczył się dla niego szczęśliwie. Kierowca zdołał awansować na czwartą pozycję, lecz awaria wydechu zepchnęła go w głąb stawki, a następnie odpadł po kontakcie z Josele Garzą.
"Wiedziałem, że jest ugotowany"
w 1985 roku Andretti wywalczył czwarte pole startowe, ale już na szesnastym okrążeniu awansował na pierwsze miejsce i pewnie przewodził całej stawce. W drugiej połowie wyścigu do walki o końcowy triumf włączył się Danny Sullivan. Ze względu na nieporozumienie w komunikacji radiowej Amerykanin był przekonany, że rywalizacja dobiega końca i podkręcił turbinę. Na 120 okrążeniu przypuścił atak na Andrettiego w pierwszym zakręcie. Andretti trzymał jednak twardo swoją linię jazdy, a Sullivan musiał zjechać poza żółtą linię, na niewyprofilowaną część toru. Bolid wpadł w poślizg i obrócił o 360 stopni. Andretti pozostał po wewnętrznej, dzięki czemu uniknął zderzenia. Kierowca był pewny, że jego najgroźniejszy rywal stracił właśnie szanse na zwycięstwo. Sullivan uniknął jednak kolizji z barierą i nie zgasił silnika, a dzięki ogłoszonej po piruecie neutralizacji nie stracił wiele dystansu do Andrettiego. Na 140 okrążeniu przypuścił kolejny atak i objął prowadzenie. Andretti próbował dotrzymać mu kroku, lecz ostatecznie dojechał drugi tracąc do zwycięzcy 2,477 sekundy. "Spin and Win" w wykonaniu Sullivana przeszedł do historii. Wysiłki Andrettiego spełzły na niczym.
"Spin and Win" w wykonaniu Danny'ego Sullivana, Indianapolis 500 1985 r.
Mario Andretti nie krył rozczarowania kolejną przegraną : "Dwójka ssie. To była moja najlepsza szansa na zwycięstwo od triumfu w 1969. Wyciągnęliśmy dużo z samochodu, ale nie był wystarczająco dobry. Zostawiłem Danny'emu dużo miejsca, a on się po prostu obrócił. Wybrałem linię jazdy i po tym co się stało, okazało się, że było to właściwa linia. Wiedziałem, że jest ugotowany, gdy zszedł na dół na pobocze, ale...miał po prostu szczęście."
Kompletna dominacja
W 1987 roku obserwatorzy widzieli tylko jednego faworyta do końcowego triumfu. Mario Andretti był najszybszy w 11 z 13 sesji treningowych, w których brał udział. W kwalifikacjach potwierdził swoją doskonałą dyspozycję zdobywając trzecie w karierze pole position do Indy 500. Jego wynik był aż o 4 mile/h (6,4 km/h) lepszy od rezultatu uzyskanego przez Ricky'ego Mearsa (W Indianapolis o kolejności startowej decyduje średnia prędkość uzyskana podczas liczącej 4 okrążenia próby kwalifikacyjnej).
Mario Andretti stanął przed niepowtarzalną szansą sięgnięcia po drugi, upragniony triumf w Indianapolis. Kierowca utrzymał na starcie prowadzenie i sukcesywnie oddalał się od swoich rywali oddając pierwsze miejsce jedynie podczas zjazdów do alei serwisowej. Na 25 okrążeń przed metą miał już okrążenie przewagi nad drugim Roberto Guerrero. Mając wygraną już niemal w kieszeni zespół Newman/Haas Racing polecił Andrettiemu zwolnić, by oszczędzić samochód. Decyzja ta okazała się kluczowa dla losów wyścigu. Andretti starał się zadbać o swój bolid, jednakże jazda na mniejszych obrotach spowodowała nierównomierną pracę turbiny i pęknięcie sprężyny zaworu. Amerykanin zwolnił w trzecim zakręcie i skierował swój bolid do boksu, gdzie mechanicy dokonali wymiany sterownika silnika i zaworu Wastegate. Kierowca powrócił na tor na ósmym miejscu, lecz po jednym wolnym okrążeniu powrócił do swoich mechaników. Andretti zdominował cały wyścig, lecz nie było mu dane ujrzeć flagi w czaro-białą szachownicę.
Zmiana warty
Będąc wychowywanym przez ojca rywalizującego w wyścigach samochodowych, trudno samemu nie pójść w jego ślady. Michael Andretti odziedziczył nie tylko pasję do ścigania, ale również niebywały talent. Choć jego epizod w Formule 1 przyniósł spore rozczarowanie, w Amerykańskich wyścigach radził sobie fenomenalnie. W swojej karierze wygrał 42 wyścigi IndyCar, a w 1991 roku sięgnął po tytuł mistrzowski. Do szczęścia zabrakło mu tylko jednego - triumfu w Indianapolis.
Debiutant roku
Michael Andretti po raz pierwszy wystartował w Indianapolis w 1984 roku. Jego debiut był niezwykle udany. Kierowca wywalczył w kwalifikacjach czwarte pole startowe, a wyścig ukończył na piątym miejscu. Wspólnie z Roberto Guerrero otrzymał wówczas tytuł debiutanta roku.
W jednej ekipie z własnym ojcem
W 1989 roku Michael Andretti dołączył do ekipy Newman/Haas Racing (ekipa Paula Newmana i Carla Haasa, zbieżność nazwisk z Gene Haasem przypadkowa) i został partnerem zespołowym swojego ojca, Mario. Po tym, jak bolid Michaela nie przeszedł inspekcji technicznej po pierwszej sesji kwalifikacyjnej, Michael musiał zadowolić się startem z siódmej linii.
Mimo odległej pozycji startowej Andretti nie zamierzał się poddawać. Z kolejnymi pokonanymi okrążeniami kierowca zyskiwał następne pozycje. Na mniej, niż 100 mil przed końcem wyścigu wyprzedził lidera wyścigu, Emersona Fittipaldiego. Szanse na pierwsze zwycięstwo w Indianapolis uleciały jednak już kilka okrążeń później wraz z kłębami dymu wydobywającymi się z silnika.
Pojedynek z legendą
Wyścig z 1991 roku na dobre zapisał się w historii zmagań na owalu w Indianapolis. Michael Andretti rozpoczynał zmagania z piątego pola. Jego ojciec był w kwalifikacjach trzeci. Pole position wywalczył Ricky Mears. Trzykrotny triumfator Indy 500 już po raz szósty wygrał czasówkę do Indy. Rekord ten jeszcze przez wiele lat nie zostanie pobity.
Na początku wyścigu Mears stracił prowadzenie na rzecz Mario Andrettiego. Wkrótce na czoło stawki przesunął się syn triumfatora wyścigu z 1969 roku. Michael Andretti zdominował pierwszą połowę wyścigu i pędził po swój pierwszy triumf w Indy 500. Jego rywale nie zamierzali jednak ułatwiać mu tego zadania.
W drugiej połowie wyścigu tempo podkręcił Emerson Fittipaldi i na 113 okrążeniu objął prowadzenie. Andretti trzymał się blisko Brazylijczyka zamierzając podjąć z nim walkę o zwycięstwo. Do pojedynku jednak nie doszło. Na 171 okrążeniu Fittipaldi musiał się wycofać z powodu awarii skrzyni biegów. Andretti znalazł się wówczas w dosyć komfortowym położeniu. Amerykanin posiadał pokaźną, 15-sekundową przewagę nad Ricky'm Mearsem. Mears miał zaledwie 20 okrążeń, by odrobić tą stratę i wysunąć się na pierwsze miejsce.
Jednakże sytuacja diametralnie się zmieniła trzy okrążenia później. Na torze pojawił się samochód bezpieczeństwa. Andretti zjechał wówczas na dotankowanie, a Mears wysunął się na prowadzenie. Podczas restartu Michael Andretti przypuścił udany atak w pierwszym zakręcie i powrócił na pierwsze miejsce. Mears nie pozostał mu dłużny i na następnym kółku skopiował manewr swojego rywala odzyskując prowadzenie. Michael Andretti nie był już w stanie znaleźć sposobu na odzyskanie pierwszej pozycji.
Wkrótce nad torem ponownie wywieszono żółte flagi. Tracący do lidera dwa okrążenia Mario Andretti zatrzymał się na zjeździe do alei serwisowej. Niektórzy sugerują, że zrobił to celowo, by wywołać neutralizację, która miała pomóc jego synowi. Mears był jednak w znakomitej formie i po wznowieniu wyścigu na ostatnie sześć okrążeń nie dał Andrettiemu okazji do ataku. Michael Andretti stracił do triumfatora wyścigu nieco ponad 3 sekundy. Dla Mearsa było to czwarte zwycięstwo w Indy 500. Dołączył w ten sposób do niewielkiego grona czterokrotnych zwycięzców wyścigu w Indianapolis.
Rodzinne spotkanie w szpitalu
W 1992 roku na liście startowej Indy 500 znalazło się aż czterech członków rodzinny Andretti. Mario miał zmierzyć się ze swoimi synami - Michaelem oraz Jeffem, a także bratankiem, Johnem. W czasówce najlepiej z pośród nich spisał się najstarszy przedstawiciel rodu. Mario Andretti wykręcił trzeci rezultat, Michael był szósty. Odbywaj zawodnicy doskonale jednak wykorzystali start po zewnętrznej i awansowali na dwie pierwsze pozycje. Na czele stawki znalazł się Michael, a tuż za nim podążał jego ojciec. Wkrótce jednak Mario musiał osamotnić swojego syna w walce o zwycięstwo. Przez problemy z zapłonem dwukrotnie zawitał do swoich mechaników i stracił jedno okrążenie.
Michael Andretti tymczasem umacniał swoją pozycję w tym wyścigu. Na sześćdziesiątym kółku miał już 30 sekund przewagi nad drugim Arie Luyendykiem. Na okrążeniu lidera pozostali jeszcze tylko Scott Brayton i Eddie Cheever.
W środkowej fazie wyścigu Michael Andretti musiał zmierzyć się z serią neutralizacji wywołanych przez awarie oraz groźne wypadki jego rywali. W jednym z nich ucierpiał jego ojciec, Mario Andretti. Kierowca obrócił się na zimnych oponach w czwartym zakręcie i uderzył w ścianę. Kierowca ze złamanymi palcami u nóg został zabrany do Indiana University Health Methodist Hospital. Wkrótce trafił tam także jego młodszy syn, Jeff. Zawodnik rozbił się w drugim zakręcie na 115 okrążeniu, gdy z jego bolidu odpadło koło. Pojazd wpadł w poślizg i pod dużym kątem uderzył w barierę. Kierowca odniósł poważne obrażenia nóg i miał spędzić w szpitalu kolejne trzy tygodnie.
Zarówno Mario jak i Jeff mogli już tylko oglądać Indy 500 na ekranie szpitalnego telewizora. Podziwianie sportowej rywalizacji musiało podnosić ich na duchu, gdyż Michael Andretti doskonale poradził sobie z licznymi neutralizacjami i utrzymywał prowadzenie na restartach. Na 166 kółku jego przewaga wynosiła 15 sekund. Po ostatniej serii pit stopów wzrosła ona do 23 sekund. Na 12 okrążeń przed metą drugi Scott Goodyear tracił do Andrettiego już 28 sekund. Wszystko wskazywało na to, że klątwa Andrettich zostanie w końcu przełamana.
Tak się jednak nie stało. Na 189 okrążeniu w bolidzie Michaela Andrettiego doszło do awarii pompy paliwa. Amerykanin nie zdołał nawet dojechać do alei serwisowej i zatrzymał swój bolid na przeciwległej prostej. Kierowca został sklasyfikowany na 13. miejscu w wynikach wyścigu. Po przedwcześnie zakończonych zmaganiach musiał jeszcze pojechać do szpitala, by odwiedzić swojego ojca i brata. Wkrótce dołączył do niego John Andretti, który dotarł do mety na ósmym miejscu ze stratą pięciu okrążeń do zwycięzcy.
Trzecie pokolenie
Młodszy syn Andrettiego, Jeff oraz bratanek Mario, nieżyjący już John, również rywalizowali w Indy 500. Nigdy jednak nie byli w stanie włączyć się do walki o zwycięstwa. Najlepszym wynikiem Johna było piąte miejsce wywalczone w 1991 roku. Jeff nigdy nawet nie znalazł się w czołowej dziesiątce. Z powodu problemów technicznych i pecha Michael Andretti nie miał ani jednej okazji, by sięgnąć na mecie po szklankę zimnego mleka w "cegielni" (potoczna nazwa toru w Indianapolis nawiązująca do pierwotnej nawierzchni toru, który był wyłożony cegłami). Nadzieja na drugi triumf Andrettiego w Indy 500 odżyła jednak w całej rodzinie jak i wśród kibiców, gdy syn Michaela Andrettiego, Marco, postanowił pójść w ślady ojca i dziadka.
Amerykanin w 2005 roku zadebiutował w serii IndyLights i odniósł trzy zwycięstwa. Największą radość sprawił mu triumf w wyścigu Freedom 100 rozgrywanym na Indianapolis Motor Speedway. Wydawało się, że klątwa może zostać wkrótce przełamana.
Niestety, mimo wielkich oczekiwań, Marco nigdy nie wygrał Indy 500. Jego kariera w IndyCar również nie była oszałamiająca. Zawodnik odniósł jedynie dwa zwycięstwa w trakcie całej swojej kariery. Najlepszym wynikiem w klasyfikacji generalnej była piąta lokata w 2005 roku. Amerykanin pod koniec 2006 roku testował bolid Hondy Formuły 1. Przekonywał jednak, że o królowej motosportu pomyśla dopiero wtedy, gdy odniesie zwycięstwo w Indy 500. To do tej pory jeszcze nie nadeszło.
Ostatnia prosta
W 2006 roku Marco Andretti przeszedł do serii IndyCar i zaliczył swój pierwszy start w Indianapolis 500. Czasówka przebiegła dla Amerykanina całkiem nieźle, zawodnik uzyskał dziewiąty rezultat zapewniając sobie start z trzeciej linii. Kierowca mógł liczyć w wyścigu również na wsparcie swojego ojca rozpoczynającego zmagania z piątej linii.
Niedzielny wyścig został początkowo zdominowany przez Dana Wheldona. Brytyjczyk został wyprzedzony przez zdobywcę pole postion, Sama Hornisha Jr. na 130 okrążeniu, 15 okrążeń później powrócił jednak na pierwsze miejsce. Gdy Wheldon zjechał na swój ostatni pit stop, na prowadzenie wysunął się Tony Kaanan, a na drugim miejscu znalazł się Marco Andretti.
Wiele wskazywało na to, że tym razem los stoi po stronie Andrettich. Gdy podczas 190 okrążenia wnuk Włoskiego imigranta zjeżdżał na swój ostatni pit stop, w drugim zakręcie rozbił się Felipe Giaffone. Ogłoszono neutralizację i zamknięto aleję serwisową, Marco Andretti był już jednak w boksie i mógł odbyć swój pit stop nie naruszając regulaminu.
Pozostali zawodnicy mogli odwiedzić swoje stanowiska serwisowe dopiero trzy okrążenia później, gdy cała stawka uformowała się za samochodem bezpieczeństwa. Gdy większość kierowców zjechało do boksów, Marco awansował na drugie miejsce. Na prowadzenie wysunął się jego ojciec, który już wcześniej zaliczył swój zjazd i miał wystarczającą ilość paliwa, by dotrzeć do mety.
Zawody wznowiono na ostatnie cztery okrążenia. Na czele znalazło się dwóch Andrettich. Marco dysponował lepszym tempem od swojego ojca i wyprzedził go na trzy kółka przed metą. Na tym samym okrążeniu Michael stracił jeszcze jedną lokatę na rzecz Sama Hornisha Jr. Reprezentant Penske rzucił się wówczas w pogoń za liderem wyścigu i zaczął przymierzać się do ataku na pierwszą pozycję. Na ostatnim okrążeniu Marco Andretti miał sekundę przewagi. Hornish wciąż się jednak zbliżał. W ostatnim zakręcie był tuż za samochodem Andrettiego. Przypuścił atak na ostatniej prostej i ....wygrał wyścig. Marco Andretti przekroczył linię mety 0,0635 sekundy później.
Po raz pierwszy w historii Indy 500 lider wyścigu przegrał zawody na ostatniej prostej. Nie o takim rekordzie marzył jednak wnuk Mario Andrettiego. Mimo rozczarowującego wyniku Marco Andretti mógł być dumny ze swojego debiutu. W swoim pierwszym starcie na Indy omal nie wygrał tego wyścigu. Kariera Marco Andrettiego zapowiadała się niezwykle obiecująco. Oczekiwane sukcesy nigdy jednak nie nadeszły.
Walka o pierwsze zwycięstwo
W kolejnych latach Andretti prezentował osiągi na poziomie czołówki, jednak żaden wyścig nie ułożył się do końca po jego myśli. W 2007 roku toczył batalię z Tonym Kannanem, przegrał jednak z Brazylijczykiem podczas restartu mogącego zaważyć o losach wyścigu (nad tor nadciągały ciemne chmury i wyścig mógł zostać wkrótce zakończony). Zawody wznowiono po osuszeniu toru, jednak Andretti odpadł po efektownym wypadku z Danem Wheldonem.
Rok później ponownie walczył z Kannanem o pierwsze miejsce, jednakże wprowadzona w końcowej fazie wyścigu zmiana ustawienia tylnego skrzydła nie wprowadziła oczekiwanych rezultatów. Kierowca nie był w stanie nawiązać walki z czołówką i dojechał na trzecim miejscu.
Ekipa prowadzona przez Michaela Andrettiego powróciła do czołówki w 2012 roku. Marco zakończył jednak swój udział w wyścigu rozbijając się na 187 okrążeniu. Dwa lata później Andretti ponownie stanął przed szansą na zwycięstwo. Podczas ostatniego restartu zajmował trzecią lokatę. Do końca pozostało 6 okrążeń, jednak Amerykanin nie był w stanie zagrozić walczącym o zwycięstwo Ryanowi Hunterowi-Reayowi i Hélio Castronevesowi. Po raz trzeci w karierze musiał zadowolić się trzecim miejscem.
Aktor drugoplanowy
W ostatnich latach Marco Andretti nie był w stanie nawiązać walki z czołówką. Podczas, gdy jego zespołowi koledzy walczyli o zwycięstwa, Amerykanin zajmował pozycje na pograniczu pierwszej i drugiej dziesiątki. Kierowca wyraźnie stracił swoją dawną formę i odgrywał drugoplanową rolę w zespole. Wciąż jednak marzył o zwycięstwie w Indy i z determinacją podchodził do kolejnych wyścigów. Czekał na szansę, która pozwoli mu zapisać się w historii sportów motorowych.
2020 - nowy rozdział
Kibice szybko zapomnieli o sukcesach Marco Andrettiego z początków jego kariery, ten jednak nie zapomniał, jak się jeździ. Zespół Andretti Autosport zdominował sobotnią sesję kwalifikacyjną zajmując cztery pierwsze pozycje. Najlepszy rezultat wykręcił Marco Andretti. Czwórka reprezentantów awansowała do niedzielnej sesji fast nine. Kierowcy wyjeżdżali kolejno na tor i szybko stało się jasne, że rewelacyjne ustawienia przygotowane na sobotnie kwalifikacje nie sprawdzają się już tak dobrze w niedzielę. Alexander Rossi ustanowił ostatni rezultat. Ryan Hunter-Reay i James Hinchcliffe musieli uznać wyższość Scotta Dixona, Takumy Sato i debiutującego w tym roku Rinusa Veekaya. Zespół całą swoją nadzieję pokładał teraz w Marco Andrettim. Jako najszybszy kierowca sobotniej sesji wyjeżdżał na tor jako ostatni. Amerykanin jechał bardzo równe okrążenia na poziomie rezultatów osiąganych przez Scotta Dixona. Średnia prędkość przejazdu czterech okrążeń była jednak minimalnie lepsza. Marco Andretti zdobył swoje pierwsze pole postion na Indy.
Czy klątwa zostanie przełamana?
W 2005 roku Indy 500 wygrał Dan Wheldon reprezentując barwy Andretti Green Racing. Szef zespołu, Michael Andretti, nie krył radości obwieszczając mediom koniec klątwy. Od tego czasu zespół odniósł jeszcze cztery zwycięstwa w tym wyścigu. W 2007 triumfował Dario Franchitti, w 2014 Ryan Hunter-Reay. Wyścig z 2016 roku padł łupem debiutanta, znanego z Formuły 1 Alexandra Rossiego. W kolejnej edycji zwyciężył doświadczony Japończyk, Takuma Sato.
Kibice i obserwatorzy pozostają jednak bezlitośni. Dla nich klątwa skończy się dopiero wówczas, gdy członek rodzinny Andrettich stanie na Victory Line. Czy dojdzie do tego już w tym roku?
Marco Andretti znajduje się w doskonałej pozycji do walki o końcowy triumf. Czeka go jednak niezwykle trudne zadanie. Ma przed sobą 800 km wymagającego wyścigu; obfitującego w wypadki, neutralizacje, taktyczne zagrywki i walkę koło w koło przy 370 km/h. Jego przeciwnikami są najlepsi na świecie kierowcy IndyCar. Ekipy Penske i Gannasi cały tydzień zastanawiają się, w jaki sposób pokrzyżować szyki zespołu Michaela Andrettiego. Pozostałe teamy również nie pozostaną bierne i wykorzystają każdą nadarzającą się okazję, by triumfować w Indy 500. Czy Marco Andretti zamieni pole position w historyczne zwycięstwo? Czy klątwa Andrettich zostanie w końcu przełamana? Dowiemy się tego już w niedzielę. Start 500-milowego wyścigu zaplanowano na niedzielę o godzinie 20.15 czasu Polskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz